Sukces zawodowy nie jest dziełem przypadku
Z niewytłumaczalnych dla mnie powodów mam potrzebę informowania mojego męża o omijających nas pieniądzach. To znaczy informuję go, gdy nie przyjęłam jakiegoś zlecenia i mówię, ile można było zarobić. Chyba już się przyzwyczaił, że tak mam – cierpliwie słucha moich mini sprawozdań.
Kilka dni temu sama siebie nieco zadziwiłam. Opowiadając mu o szkoleniu, którego zdecydowałam się nie poprowadzić, zorientowałam się, że nie mogę zrelacjonować, ile pieniędzy przeszło nam koło nosa, bo… nawet o to nie zapytałam podczas rozmowy o projekcie. Gdy mu to powiedziałam, zapytał mnie, dlaczego nie podnoszę pieniędzy, które leżą na ulicy. No właśnie, dlaczego?
Przecież mogłam przyjąć to zlecenie, podejrzewam, że za dobre pieniądze, bo dla międzynarodowej korporacji. A jednak nawet nie zapytałam o finanse, bo mam w głowie mój dalekosiężny cel i jeśli pojawiające się zlecenia go nie wspierają, to ich nie biorę. Podejmując się takich projektów zarabiałabym pieniądze, ale poświęcała swój czas na dopracowywanie czegoś, co odrywa mnie od mojego głównego celu. Innymi słowy straciłabym czas, czy mówiąc nieco łagodniej, rozproszyłabym moją uwagę i straciła na swojej skuteczności.
Droga do sukcesu zawodowego, to mówienie tak i mówienie nie w świadomy sposób
To działa także w drugą stronę. Zajmuję się niekiedy projektami, które nie są związane z dużym wynagrodzeniem, ale są środkiem do mojego celu i w przyszłości pomogą mi odnieść sukces zawodowy. Podejmuję też wyzwania, które wymagają wyjścia ze strefy komfortu lub po prostu są obarczone ryzykiem, ale dają lub mogą dać mi realną korzyść na drodze do moich celów.
Gdy opuszczałam moją pierwszą pracę w korporacji, wiele osób (łącznie z moją rodziną) mówiło mi, że to zła decyzja. Przecież miałam świetną pracę, fajnego szefa, dobrą atmosferę, byłam doceniana. W dodatku gdy złożyłam wypowiedzenie, chcieli mnie zatrzymać. Gdy powiedziałam, że przyjmuję inną pracę m.in dlatego, że tam będę miała stażystę i zacznę w praktyce uczyć się zarządzania, mówili, że oni również postarają się umożliwić mi zarządzanie pracownikiem.
Poza prostym faktem, że już powiedziałam „tak” w nowej firmie i czułam, że to dobra decyzja, to wiedziałam, że moja obecna firma nie może mi dać tego, co nowa – nowej cegiełki, która przyda mi się w karierze i w zrozumieniu biznesu. Wtedy pracowałam w dziale personalnym przy fabryce, a miałam się przenieść do części commercial (biuro główne i sprzedaż). Wiedziałam, że takie doświadczenie przyda mi się, by zdobyć szersze spojrzenie na biznes.
Innymi słowy nowa praca wspierała mój dalekosiężny cel – zostanie szefem działu personalnego w dużej międzynarodowej firmie. Wiązało się z nią pewne ryzyko – nie wiedziałam, co tam zastanę, ale widziałam na horyzoncie ważną dla mnie korzyść.
Sukces czy przeciętność – co wybierasz?
Pracując z moimi klientami widzę, jak często na początku naszej wspólnej pracy uważają, że mogą złapać wiele srok za ogon. Niestety ta strategia sprawia, że ostatecznie dowozi się wszędzie średnie wyniki i nie dzieje się nic spektakularnego w życiu zawodowym. A wystarczy skupić się na tym, co jest dla Ciebie najważniejsze i selekcjonować zadania czy projekty w oparciu o ten najważniejszy cel.
Pracując na etacie nie ze wszystkim można tak zrobić, ale nadal, gdy na chwilę się zatrzymasz i przeanalizujesz, co masz do zrobienia, jestem przekonana, że będą tam rzeczy, których możesz nie zrobić i świat (a przy tym Twoja praca) się nie zawali. A wtedy zyskasz czas na te rzeczy, które pomogą zrealizować Twój cel zawodowy.
A w jaki sposób Ty pracujesz? Masz tendencję do robienia wszystkiego, co się pojawia czy starannie wybierasz te rzeczy do zrobienia, które wspierają Twój główny cel zawodowy?